Kolejna, jedenasta już edycja, Małopolskiego Pikniku Lotniczego za nami. Nie był to najlepszy piknik ze względu na bardzo kapryśną pogodę. Sobota jeszcze nie była zła, jednak Niedziela dała “w kość”.

Ale zacznijmy od początku. Program pokazów zapowiadał się dość atrakcyjnie – głowną gwiazdą w tym roku miał być Zespół Akrobacyjny Orliki. Na niespełna tydzień przed pokazami okazało się, że niespodziewanie do programu dołączył łotewski zespół akrobacyjny Baltic Bees. Skąd ta zmiana? Baltic Bees mieli występować na pokazach w czeskim miasteczku Roudnice, jednak tam organizator “rozbił się” o kasę jaką zażądali piloci. Kraków zdecydował się ich przyjąć pod swoje “skrzydła” i po pokazie w Bukareszcie, łotysze zameldowali się na krakowskim lotnisku Balice. Czy była to dobra decyzja? Mam drobne wątpliwości, gdyż w takiej zabudowie dookoła lotniska zespół raczej nie zaprezentował się rewelacyjnie, do tego wykosił (zapewne z przyczyn finansowych) kilka innych ciekawych i lepiej dopasowanych do charakteru pikniku, pozycji. Na dzień przed imprezą z programu wylecieli GA Żelazy, Boeing Steraman, latający cyrk Kinderneya znany naszej publiczności z rewelacyjnych Skrzydeł Wielkiej Wojny, Robert Kowalik i Jacek Mainka z jego Tiger Mothem. Szkoda, bo myślę, że jednak większą atrakcją byliby ci piloci niż malutkie punkciki na niebie w postaci Baltic Bees. Takie zespoły świetnie sprawdzają sie na dużych imprezach, a nie na takich, na których mają same obostrzenia związane z umiejscowieniem lotniska. Mamy nadzieję, że za rok będzie już bez niespodzianek :)

Sobotnie pokazy odbyły się w miarę bez przeszkód ze strony aury. Zachmurzenie pełne, ale podstawa wysoka i opady w sumie może przez 10 minut. Czasem nawet błysnęło słońce na kilka chwil. W tym dniu zobaczyliśmy w zasadzie wszystko co było w programie. Na uwagę zasługuje szczególnie pokaz TS-11 Iskra Bis D (numer boczny 1214)  pilotowanej przez Sławomira Hetmana. Samolot ten należy do Fundacji Biało-Czerwone Skrzydła i stacjonuje w Świdniku. Oby częściej na niebie i w tak niskim i bliskim pokazie jak w Krakowie :)

Innym ciekawym punktem była słowacja grupa rekonstrukcyjna Retro Sky Team z Koszyc. Grupa lata na samolotach Zlin Z-326M, Zlin Z-226MS, Zlin Z-226T, Zlin Z-526AFS, Jak-52, Po-2 i An-2 symulując walki powietrzne z okresu II wojny światowej, desant i atak na lotnisko. W powietrzu dzieje się dużo – samoloty nadlatują z każdej strony przez blisko 15 minut a dodatkową atrakcją są efekty pirotechniczne na ziemii. Widzieliśmy tą grupę po raz trzeci (pierwszy raz w Piestanach, potem w Sliac) i zawsze przyjemnie się oglądało ich wyczyny. Mamy nadzieję, że słowaków jeszcze zobaczymy na jakimś pikniku w naszym kraju.

Na uwagę zasługuje szczególnie pokaz TS-11 Iskra Bis D (numer boczny 1214) pilotowanej przez Sławomira Hetmana. Samolot ten należy do Fundacji Biało-Czerwone Skrzydła i stacjonuje w Świdniku.

Orliki na krakowskim niebie występowały na całkowicie szarym niebie, a jak wiadomo szare na szarym specjalnie atrakcyjne nie jest. Osobiście mam z tą grupą problem – nie widać po niej progresu – jak się szyki rozjeżdżały 5 lat temu, tak samo rozjeżdżają się teraz. Latają jakby od niechcenia, trochę leniwie, nieprecyzyjnie. Ale publiczności się podobali, a oto tu chodziło, więc “misja” wykonana.

Z akrobatów zaprezentowali się piloci z zespołu Firebirds – to ich drugi sezon pokazowy więc grupa wciąż się “dociera”. Do Żelaznych trochę im brakuje, ale mamy nadzieję, że wyrosną na rasową grupę akrobacyjną. Nie mogło oczywiście zabraknąć na tej imprezie szalonego Jurgisa Kairysa. Niestety wspomniane już wyżej obostrzenia nie pozwoliły Jurgisowi na pokazanie swoich możliwości. To już nie to latanie, które mogliśmy podziwiac w Krakowie jeszcze kilka lat temu. Brakuje licznych kobr, trawersów na minimalnej wysokości nad pasem spowitych w dymie z Kairysowej “suczki”.

Niedziela to zupełnie inna bajka – bardzo mokra. Na Czyżynach pojawiliśmy się kolo godziny 11 wraz z pierwszymi kroplami deszczu. Na górce było może 15 osób, a wraz z upływem czasu i kolejnymi milimetrami opadu liczba ta zredukowała się o połowę. Warunki do focenia raczej słabe, więc skończyło się na kilku ujęciach Jaka-18, TS-8 Bies i Retro Sky Team. Zresztą dużo więcej nie latało – głównie były to odloty do domu załóg pokazowych oraz gości pikniku. Niski przelot znowu zaprezentowała Iskra i o dziwo Casa z Balic. Jednak wojsko nie było stać na nic więcej niż dwa przeloty nad strefą pokazów. Koło 16 w butach miałem już akwarium z rekinami, a deszcz nie ustawał, więc zdecydowaliśmy na powrót w towarzystwie repliki Nieuporta 11 i zespołu Firebirds. Nie udało nam się zobaczyć popisów Artura Kielaka na swoim XA-41. W sobotę nie latał w Krakowie, a w niedzielę wypuszczono go na tyle późno, że widzieliśmy  pokaz z balkonu w suchym mieszkaniu ;). Tak zakończył się dla nas XI MPL. Fotograficznie edycja raczej średnia – brak światła sprawił, że zdjęcia w powietrzu nie miały sensu, więc ograniczyliśmy się głownie do startów i lądowań ćwicząc przy tym łapę na panoramowaniu. Miejmy nadzieję że przyszłoroczna edycja be∂zie jednak słoneczna ;)

Tekst: Jarek Nakielny
Zdjęcia: Adam Nakielny, Jarek Nakielny

Podobne

Nowotarski Piknik Lotniczy rozpieszcza co roku. Zdążyliśmy już chyba wszyscy do tego przywyknąć, że...

Fajera, czyli Śląski Airshow to impreza dosyć młoda na mapie krajowych pokazów, jednak w tym roku...

W tym roku udało się odczarować deszczową aurę poprzednich edycji NATO Days, mimo że piątkowa...