W miniony weekend zakończyły się kolejne pokazy Radom Air Show. Jechaliśmy tam nastawieni lekko sceptycznie – głównie przez ilość sprzętu, który na miesiąc przed pokazami był odwoływany – w sumie ludzie kupili spotter packi za 5 stóweczek sztuka to można ujawnić stan rzeczywisty ;). My na spotterpacka na szczęście się nie naciągnęliśmy – 5 setek za kilka stanowisk – w tym ze dwa fajne, jakiś mikrocatering i fura zbędnych gadżetów to lekka przesada. W Zeltweg spotterzy mają do dyspozycji znacznie więcej “miejscówek”, nieograniczony catering i cenę o połowę mniejszą. Ale cóż Polska nie Austria.
Sobotnie pokazy postanowiliśmy oglądać z płyty lotniska – zajęliśmy miejsce przy barierkach na prawo od osi pokazu. Pogoda zapowiadała się bardzo słoneczną, jednak przez pół dnia w powietrzu unosiła się lekka mgiełka. Aparaty w tym dniu nie napracowały się szczególnie dużo. Co do latania to fajnie pokazały się Biało-Czerwone Iskry, Belgijski F-16, Chorwaci z Krila Oluje. Rozczarował ponownie latający Holender- płaski, nudny pokaz daleko od publiki. Na spore brawa zasługuje Artur Kielak na Extra 300. To co ten gość potrafi zrobić w powietrzu…piękna freestylowa akrobacja na najwyższym poziomie. Nowością był pierwszy w historii pokaz Greckiego Demo Teamu na F-16. Wiązanka całkiem udana, można było ją tylko bardziej skondensować, gdyż chwilami pilot odchodził na sporą odległość od lotniska. Ale generalnie na plus. Podobno na piątkowych treningach dał czadu o czym najlepiej wiedzą ci, co focili od strony ul.Skaryszewskiej :). Co do organizacji to nastąpiła lekka zmiana – nie ma już parkingów wzdłuż ulic dochodzących do lotniska – wszystkie wylądowały na obrzeżach miasta i puszczono komunikację miejską dowożącą na air show. Kasy też były dość wcześnie otwarte, jednak po zakupieniu biletu trzeba było czekać blisko godzinę na otwarcie bram – nieporozumienie. Co do ludzi przychodzących na pokazy to może ciut zmieniło się na lepsze – nie ma już takiego rycia się na barierki, aczkolwiek nadal niejeden wszedł na nasze rozłożone plecaki czy karimaty – najczęściej były to dzieciaki które same samoloty miały gdzieś, ale fajnie było się pohuśtać na barierkach ;) dzięki temu rodzice mieli chwilę dla siebie i mogli tankować kolejnego tyszczaka w spokoju. Ehhh, marzy mi się żeby było jak W Zeltweg…do tego niestety dzieli nas  jeszcze jakieś kilka lat świetlnych. Syf pozostawiony po pokazach na trawie oczywiście zmianie nie uległ i 90% osób nadal zostawia swoiste znaczniki z opakowań po tym tego co przetrawili – głównie talerzyki po kiełbachach i plastiki po piwie. TO już mnie aż tak bardzo nie dziwi – w końcu żyjemy mając naokoło siebie śmietnik, bo przejść 10 metrów do kosza top już zbyta wielki wysiłek. Miało być o lataniu a wyszło o ludziach ;) No to wracamy do tematu.
Drugi dzień był tym, na który czekałem. Szukaliśmy miejscówki poza lotniskiem. Odpuściliśmy na ten rok SKaryszewską ale znaleźliśmy całkiem sympatyczne miejsce w okolicach ul Lubelskiej, blisko progu pasa. W tym dniu z tej strony odbywały się wszystkie starty i lądowania. Miejsce w sam raz na tak krótki obiektyw jakim dysponowałem – 70-200 spisał się tam całkiem nieźle. Przeszkadzało jedynie słońce i nie z każdej pozycji foty wychodziły dobrze. Często samolot był tylko czarną plamą. Ale sam zapach paliwa, gorący podmuch z silników i widok samolotu jakieś 15 metrów nad głową rekompensował każde zdjęcie, które nie wyszło. Tutaj wielkie dzięki dla Holendra, który startując z przeciwległego końca pasa przeszedł tuż nad nami z pełnym dopalaniem :) w kilka minut póżniej powtórzył to przentując publice przelot z dużą prędkością :) Podobnie nisko i szybko kręcił w tej okolicy Grek oraz solista z Frecce Tricolori. Szkoda tylko że Włosi wykonali niski i skrócony wariant pokazu. Warto wspomnieć, że po długiej przerwie na polskim niebie pokazali się Francuzi z zespołu Patrouille de France. Zaprezentowali bardzo fajny pokaz grupowy latając bardzo precyzyjnie  z małymi odległościami między samolotami. Generalnie klasa.
Mimo sceptycznego nastawienia pokazy ocenia całkiem dobrze. Zabrakło kilku pozycji z programu jednak to co było wynagrodziło niedostatki. Zdjęć z tych pokazów jakby troszkę mniej, jednak po Zeltweg fotografowanie na tle niebo to już nie to samo co piękna sceneria gór. W tym roku dużo fotek będzie z podejścia do lądowania, za to fotek z dużym zbliżeniem. teraz czas na kolejne pokazy – piknik w Bielsku a następnie NATO Days w czeskiej Ostravie (niestety prawdopodobnie bez Red Arrows). Poniżej krótka foto-zajawka z Radomia.

[box type=”note”]Zobacz galerię zdjęć z Radom Air Show 2011[/box]

 

Podobne

Nowotarski Piknik Lotniczy rozpieszcza co roku. Zdążyliśmy już chyba wszyscy do tego przywyknąć, że...

Fajera, czyli Śląski Airshow to impreza dosyć młoda na mapie krajowych pokazów, jednak w tym roku...

W tym roku udało się odczarować deszczową aurę poprzednich edycji NATO Days, mimo że piątkowa...