Ostrava NATO Days 2012, 22 – 23.09.2012, Ostrava, CZ

 

 

Zdjęcia: Jarek Nakielny, Adam Nakielny, Gosia Nakielny

W uszach powoli przestaje już dzwonić, zaś ostrawski kurz zaczyna odkrywać prawdziwy kolor butów. To znak, że blisko tydzień temu wróciliśmy z kolejnej, 12 już edycji NATO Days. Śmiało można powiedzieć że były to pokazy bardzo udane – jedne z lepszych na jakich byliśmy w swojej “karierze”. Tym razem za bazę posłużyła nam oblegana łączka na osi pokazów. No i chyba to była rozsądne decyzja – samoloty na wyciągnięcie dłoni, nisko, szybko i baaaardzo głośno. Dla co poniektórych debiutantów w naszych ekipie miejscami nawet zbyt głośno. Ale czy dopalacz może być “zbyt głośny”? Jedyny minus miejscówki to to, że trzeba wstawać o 6 rano bo przed 7 zamykają już drogi dojazdowe do wioski, w której spokojnie się parkuje i nie nadrabia kilometrów, żeby dostać się do “lotniczego raju”. No ale od początku. Czesi, wrzucając kolejne informacje na temat imprezy zapewne powodowali u każdego fana co raz niższy opad szczęki. W dobie nagłośnionego kryzysu ekonomicznego w Europie, zdołali do siebie przyciągnąć takie perełki jak para francuskich Mirage czy amerykański bombowiec B-52 (i to nie jak zwykle tylko na statykę ku uciesze dzieciaków od których koło w tym samolocie było większe). Po pozbieraniu szczęki z podłogi, przyszła wreszcie pora by w piękny piątkowy wieczór wyruszyć do naszych południowych sąsiadów. Nocleg był zaklepany pół roku wcześniej, więc jechaliśmy na luzie w 3 auta pomykając śliczną, rozkopaną autostradą A4, a później A1 docelowo mającą dojść wprost do Czech, jednak na razie zagubioną gdzieś w głębokich wykopach Wodzisławia Sląskiego. Po pokonaniu przeszkód terenowych dotarliśmy do celu – a u celu jak zwykle trzeba się napić dobrego czeskiego piwa i zjeść “vyprażany syr” lub inny wynalazek wybierany losowo z “czeskojęzycznej” karty. Potem szybki przegląd sprzętu – baterie są, karty są, ładowarki są, skaner jest, dyktafon jest, chęci są. No to do spania.

 

Więcej na blogu >