W ten weekend w Bielsku-Białej odbył sie kolejny piknik lotniczy. Lubię to miejsce ze względu na fajne położenie w bliskości gór, pas startowy blisko publiczności, niskie przeloty i mało ludzi :) Wzorem lat poprzednich gwiazdą miał być Jurgis Kairys. Niestety na jego pierwszy lot się spóźniliśmy – kochany GPS postanowił nas poprowadzić swoimi drogami ;). Pechowo, po minięciu tablicy Bielsko-Biała na przedniej szybie znalazły się pierwsze krople deszczu, ale mając nadzieję na zmianę pogody ruszyliśmy na trawiaste lotnisko aeroklubu. Deszcz niestety nie przestawał padać, więc aparaty trzeba było zabezpieczyć tym co mieliśmy pod ręką – czyli jedną siatką foliową oraz folią ze zgrzewki złocistego płynu na literkę “T”. Pierwszy zaliczonym pokazem był Marek Szufa na Christen Eagle II, jak zwykle prezentujący kawał porządnej akrobacji. Potem kolejno w powietrze wzbijały się Piepry, Jungmanny, czy też para PZL M-18 Dromader ze zrzutem wody. Ciekawie zaprezentował się Adam Labus w akrobacji na Jungmannie oraz Marek Szufa za sterami Jaka-18. Niestety deszcz rozkręcał się co raz bardziej, co powodowało że pokazy w powietrzu były przerywane co jakiś czas odlotami kolejnych maszyn. Nie wróżyło to dobrze na drugi wylot Kairysa. Podaczas dłuższej przerwy gdzieś nad pasem na chwilę zamajaczyła sylwetka Luscombe Silvaire Phantom II, jednak samolot jedynie wylądował i podkołował w kierunku hangarów. Pod blisko 10 minutowej przerwie z miejsca ruszył biały Su-31, co nieodzownie zapowiadało pokaz Kairysa. Niestety deszcz na ten lot postanowił wzmocnić swoją siłę, a gruba pokrywa chmur nie pozwalał przedostać się żadnym promieniom słońca. Efektem tego jest pełna karta mało efektownych raczej zdjęć. Sam pokaz Kairysa był jak zwykle dynamiczny – niskie przeloty, dwie kobry jednak po tej złej stronie pasa ;) częste trawersy tuż nad ogonami parkujących maszyn. W tym momencie na lotnisku została już garstka ludzi – od miejsca gdzie staliśmy do najbliższych widzów mieliśmy jakieś 200 m pustej przestrzeni :) rzadki widok na pokazach, także czuliśmy się jakby Kairys latał dla nas prywatnie niemalże;) Ten przelot zakończył pokazy sobotnie, gdyż deszcz i niskie chmury skutecznie utrudniały widoczność. Przemoknięci, ale zadowoleni ruszyliśmy w drogę powrotną do Krakowa – oczywiście jak to zwykle w Bielsku nie udało nam się wyjechać na drogę 52, więc po raz kolejny wracaliśmy A4.
Jak było podczas niedzielnych pokazów nie wiem, jednak sądząc po pogodzie w Krakowie raczej lepiej. No cóż wszelkie prognozy wskazywały na sobotę jako na dzień słoneczny z przelotnymi opadami :)